Marketing

Dźganie dźwignią kreatywności

Rzadko mi się zdarza, aby książka o reklamie tak bardzo przykuła moją uwagę. Z ogromną przyjemnością przeczytałem (prawie, jeszcze pozostał mi ostatni rozdział o Virgin Mobile) książkę „Marka soczysta jak pomarańcza” twórców agencji reklamowej Fallon, której pomysły należą do abecadła wiedzy o reklamie. Książkę czyta się świetnie nawet pomimo tradycyjnej już niskiej jakości tłumaczenia wydawnictwa OnePress (no, może w przypadku serii VIP jest nieco lepiej).

Agencja Fallon to:

Radość z lektury to również kwestia sentymentu – do większości z tych reklam mam stosunek emocjonalny, a tu poznaję ich prawdziwe historie i uwarunkowania, a co najważniejsze – strategie, które stały u podstaw tworzenia takich prac. Widzę ryzyko, które nierzadko musiała podjąć agencja, aby przekonać klienta do własnej wizji. Niektóre spoty sama finansowała, niektóre zostały stworzone wbrew zarządowi. Wszystkie godne są zapamiętania.

O tych mniej godnych autorzy książki też wspominają, ale nie rozwodzą się nad nieudanymi strategiami. Na złych przykładach pokazują błędy, których nie udało im się uniknąć. Na dobrych – kroki, jakie należy podejmować, aby w pełni wykorzystać siłę marketingu i reklamy. Firma zresztą nie poprzestaje tylko na reklamie w tradycyjnych mediach masowych – to ona przecież stworzyła filmy o BMW do dystrybucji wyłącznie w Internecie.

Agencja Fallon udostępnia również na specjalnej stronie juicingtheorange.com przewodnik, który ma pomóc zrozumieć i zdiagnozować biznes klienta – listę 127 pytań pomocnych w analizie przed stworzeniem strategii. No i oczywiście na tej samej stronie można obejrzeć opisywane w książce reklamy.

Pokazać prawdziwą klasę, prawdziwy profesjonalizm to nie bać się podzielić własną wiedzą, własnym know-how. Nie chodzi tu jednak o publikację samych success stories, ale pokazanie wysiłku, błędów, jakich należy unikać, a także podanie pożytecznych wskazówek. To nie jest PR, w każdym razie nie taki, jaki coraz częściej widzi się na naszym rynku.

Gdyby tak kiedyś dostać do rąk książkę twórców najciekawszych kampanii polskich ostatnich lat – Iwo Zaniewskiego i Kota Przybory – nie wątpię, że byłaby równie interesująca, a nie trzeba by jej było tłumaczyć…

5 thoughts on “Dźganie dźwignią kreatywności”

  1. Na YouTube jest wiele filmów, które przekraczają 10 minut. Takie filmy można uploadować, ale nie każdy może. Liczy się treść oraz to, kim jest użytkownik.

  2. Faktycznie książka jest bardzo inspirująca i ciekawa. Polecam!

    Dla Fallona to idealne rozwiązanie na promocję agencji – globalny PR na wysokim poziomie, za który koniec końców płacą czytelnicy książki. Świetne!

    Jednak ze względu na to, iż autorami „soczystej” są pracownicy agencji większość historyjek na pewno została podkolorowana i PRowo przetworzona. Nie ma bata – całej prawdy o realizacji kampanii nie poznamy. Dowodem na to jest kampania z piłeczkami dla Sony. Niby taki świetny pomysł, niby cudowna dźwignia kreatywności zadziałała, ale jak się głębiej pogrzebie to okazuje się, że coś takiego już było. Szczegóły w komentarzach do wpisu Jak sprzedać produkt.

  3. No właśnie – widać od razu, że to produkt wymyślony na potrzeby wzmacniania wizerunku agencji, ale jednocześnie utrzymuje wysoki poziom merytoryczny. Wyobrażam sobie, że angielska wersja jest o wiele bardziej spójna i powiązana ze stroną internetową. Tu wina tłumacza, który pewnie nie miał pełnej świadomości funkcji tej książki.

    A co do prawdy – z ostatnich tygodni i imprez branżowych tylko na kongresie programów lojalnościowych usłyszałem, jak ich organizatorzy opowiadają o popełnianych błędach. Jeden z nich opowiadał, jak najpierw wszystko popsuto, potem zaś z mozołem poprawiano. Szczerze. Przyznał się, że pierwszy raz występuje publicznie, więc to go pewnie tłumaczy. Być może tylko z takich „wpadek” można poznać publicznie nieco więcej prawdy. A program przez niego opisywany był całkiem ciekawy, choć prosty i łatwy do skopiowania.

    Mam nadzieję, że oprócz piłeczek (nie opisywanych w książce) te wcześniejsze akcje nie natrafiły na zarzut nieoryginalności.

    W przytoczonym wpisie z Interaktywnie.com coś się podziało z linkami do Firebranda – a właściwie z samym Firebrandem, który zrobił sobie przerwę bez reklamy.

Skomentuj Krzysztof Adamus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.