Ostatni tydzień przyniósł ocieplenie, ludzie wylegli na ulice, a za nimi podążyła reklama. Najpierw straszyła przykazaniami, z których pewne tylko były boskie, inne zaś z pewnością nie od Niego pochodziły: „Nie pal trawy” trudno uznać przecież za głos Pana. Innym zastanawiającym teaserem, stylistycznie niedaleko odbiegającym od poprzedniego, był plakat z hasłem „Zmień dozorcę” (lub dzielnicowego). Różnił je kierunek apelu: jeden powstrzymywał, drugi zachęcał do zmiany.
Warszawa ma szczęście pod względem spektakularnych akcji reklamowych: pracownicy biurowca przy Marszałkowskiej w Warszawie padli ofiarą rekina. Trójwymiarowy drapieżnik wyłania się z gigantycznej reklamy, warcząc agregatami napełniającymi wiecznie głodnego potwora. O dziwo jednak, nie zachęca do żywienia się powietrzem, tylko nakłania do walki rynkowej. Natomiast w podziemnych parkingach stolicy można zobaczyć wyjątkową reklamę Audi, prezentowaną na specjalnie tam umieszczonych monitorach. To jest już jednak, jak twierdzą niektórzy, reklama indoorowa.
Skoro zaś zaglądamy do pomieszczeń, warto wspomnieć o konkursie Sanitec Koło na szalety miejskie w Kazimierzu Dolnym. Modna miejscowość ze sponsorowanym szaletem o walorach artystycznych – spójność budowy wizerunku producenta wyposażenia łazienek jest godna pochwały.
Miejscowości wypoczynkowe są atrakcją nie tylko dla turystów. Firmy reklamy zewnętrznej już promują wakacyjną ofertę nośników, zapewne liczą na korzyści płynące z ocieplenia klimatu nad Bałtykiem.
Gdy nie będzie już najstarszych górali, tylko dzięki intensywności reklamy zewnętrznej będziemy mogli śledzić zmiany pór roku.