Rola uwagi w reklamie podobno jest mocno przeceniana, zgodnie z tezą Heatha. Wiele firm jednak nadal zabiega wszelkimi środkami o ten ograniczony zasób ludzkiego umysłu. Jednym z narzędzi jest szokowanie: tu może zajść niebezpieczeństwo przeniesienia złego wrażenia z reklamy na produkt. A gdyby szokować samym produktem, jak to się stało w przypadku napoju Cocaine Stimulation?
Można też zastosować klepsydrę jako reklamę, jednocześnie kondolencje kierując w stronę konkurentów (mBank). Ciekawie przedstawia się w tym kontekście najnowsza kampania Heyah, w której z plakatów straszyć nas będą postacie rodem z horrorów. Tu jednak o naszą uwagę walczy się raczej humorem – co z tego, że czarnym.
Skoro był szok i humor, czas oczywiście na seks. Ciekawy projekt przedstawia Unimil, zachęcając do publikacji komiksów erotycznych. Projekt ma zaktywizować samych użytkowników lub potencjalnych użytkowników produktu. Podobnie postępuje Sprite, zachęcając do wymyślania nowych przygód głównych bohaterów ostatniej serii reklam. Tu raczej trudno mówić o erotyce, chyba że w wersji SM.
Trend oddawania marki w ręce konsumentów pozostaje w paradygmacie walki o uwagę. Przekracza go w tym, że celem nie jest ona sama, a zaangażowanie klienta – zmuszenie do działania wykraczającego poza sam zakup. Konsument oddaje część własnego czasu i obrazu świata w posiadanie marki. Nie nazwiemy tego opętaniem, tak samo jak strategów nowej wizji marketingu nie nazwiemy szamanami. Na szczęście to tylko kaznodzieje, a słuchacze zawsze mają w sobie coś z Tomka Sawyera, niechętnego szkółce niedzielnej.