W filmie Altmana była scena, w której zrozpaczonemu po stracie żony bohaterowi wciąż zakłócał spokój telemarketer, usiłując wymóc na cierpiącym człowieku zakup czegoś, co zamówiła żona jeszcze za życia. To przykład marketingu, który wprawdzie jest skuteczny, budzi jednak niechęć. To podobno przeszłość marketingu.
Powstają inicjatywy, które mają przyczynić się do zmiany tego podejścia. Niektórzy nawet chcieliby widzieć wokół nas wyłącznie społecznie odpowiedzialne firmy komunikujące się z klientami zgodnie z duchem marketingu za przyzwoleniem (permission marketing). To podobno przyszłość marketingu.
Od czegoś trzeba zacząć. Na razie dobrze się dzieje, że choćby firmy telemarketingowe chcą nieco poprawić swój wizerunek, przekonując o wartości pracy telesprzedawcy, a nawet organizując konkursy na najlepszego menedżera call center.
Firmy outdoorowe również nie pozostają w tyle. Ich celem jest lepsze dopasowanie określonych lokalizacji oraz uczynienie z reklamy zewnętrznej „estetycznego i naturalnego elementu miasta”.
Narzędzia marketingu same w sobie nie są złe, jedynie ich wykorzystanie może czasem budzić wątpliwości. Optymalizacja stron internetowych pod wyszukiwarki to akurat przykład graniczny, w którym łatwo o nadużycia. Świadczy o tym liczba kontaktów dzieci z pornografią w Sieci. Jednak nikt nie neguje na tej podstawie wartości promocji przez wyszukiwarki.
Pełna personalizacja i komunikacja za zgodą odbiorcy to mrzonka. Konsumenta trzeba rozpraszać, trzeba mu się narzucać. Poszukiwania w gąszczu informacji, radzenie sobie z jej nadmiarem działa na niego stymulująco. Podobnie jak szczur będzie węszył za okazjami, przedzierając się przez stosy bezużytecznych komunikatów. Pozbawienie go tej możliwości to jak pozbawienie wolności wyboru oraz ograniczenie naturalnych skłonności do eksploracji środowiska. Natura nie pyta o przyzwolenie, po prostu się zdarza. Jak skuteczny marketing.