Einstein tym różni się od ameby, iż ta ostatnia każdy swój błąd może przypłacić życiem. Einstein co najwyżej popełni pomyłkę, ponieważ rozważa możliwości i ich skutki w swoim umyśle. Zdolność refleksji i ocenienia różnych skutków swoich działań jeszcze przed ich podjęciem zwiększa szanse przeżycia. Ta prosta prawda dotyczy w równej mierze człowieka, co i firm. Temu właśnie służą badania, burze mózgów i inne narzędzia badawcze stosowane nie tylko w marketingu.
Współczesnym i całkiem nowym środowiskiem przeprowadzania badań jest Second Life – wirtualny świat, gdzie można wybranej grupie zaproponować współtworzenie własnej rzeczywistości marki i budować jej doświadczenie w warunkach laboratoryjnych. W swe drugie życie właśnie wkracza Visa.
Ostatecznie celem jest i tak twarda rzeczywistość, a Second Life co najwyżej posłuży jako laboratorium i miejsce dialogu z najaktywniejszymi konsumentami. Ma niewątpliwą zaletę: można wymazać niechciane elementy, a po chwili nikt o nich już nie będzie pamiętał. Można, jak w Matriksie, rozpocząć budowanie doświadczenia od nowa.
Rzeczywiste marki pokazują swą siłę w świecie wirtualnym: o ile akcja toczy się współcześnie, ich obecność podnosi wiarygodność całej zabawy. Fender czy Roland to marki znane wszystkim miłośnikom muzyki rockowej. Nie mogło więc ich zabraknąć w grze Rock Band.
Przeciwieństwem wirtualnego eksperymentu jest posiłkowanie się intuicją, której rzecznikiem jest Malcolm Gladwell, a której wytwór w postaci kampanii Play został bogato skomentowany przez naszych Czytelników w zeszłym tygodniu.
Wszelkie podręczniki przekonują, żeby nie nadużywać negacji w reklamie. To jednak wiedza dyskursywna, której intuicja copywriterów podbudowana latami doświadczenia zdaje się chyba obecnie przeczyć. Świadczy o tym ostatni wysyp kampanii z negatywnym przekazem (Bank DOM, Praktiker, Play, a obecnie Union Investment TFI). Intuicja jest jednak niebezpiecznym narzędziem, a już jako uzasadnienie wobec marnych wyników kampanii (jeśli będą takie) zupełnie się nie sprawdza.
Menedżer musi mieć coś z ameby: umieć szybko podejmować decyzję bez pełnego wglądu w sytuację. Nawet ryzykując dobrem firmy, gdy zajdzie taka konieczność. Nie powinien mieć jednak oporów, aby w bardziej stabilnej sytuacji korzystać z wiedzy i refleksji czy to instytucji badawczych, czy akademickich. Nauka na własnych błędach jest kosztowniejsza.