Właśnie zakończyła się duża wystawa Zofii Stryjeńskiej w Muzeum Narodowym w Krakowie. Ważna z tego względu, że sztuka wspomnianej artystki, choć tego nie zauważamy, zawładnęła na długo masową wyobraźnią. W ludowych motywach jej projektów zabawek, kilimów czy ceramiki odnajdujemy staroświecki smak polskiej sztuki tworzonej przed laty na użytek mas. Na wystawie przysłuchiwałem się też zachwytom wielu starszych pań, dla których ta sztuka była jednocześnie wspomnieniem dzieciństwa, spojrzeniem w świat estetyki, która odeszła, ale jak magdalenka z powieści Prousta – przywołuje nadal odległe wspomnienia.
We mnie bardziej przywołuje wspomnienie estetyki katechizmów do szkoły podstawowej i czytanek bądź plakatów religijnych – tą sztuką, efektowną, prostą, schematyczną można wyraziście przekazać religijno-patriotyczne treści.
Niestety, bardzo poważnym mankamentem wystawy był brak wzmianek o wykorzystanych technikach graficznych bądź malarskich w opisach dzieł.
Było też kilka reklam, które skwapliwie wyłowiłem. Wszystkie powstały na zlecenie pardubickiej fabryki Francka, wszystkie dotyczą kawy zbożowej lub dodatków do kawy pochodzących z tej fabryki. Nie grzeszą kreatywnością, ale mają ten staroświecki urok.
Obecnie Enrilo też nie grzeszy kreatywnością:
Dla zainteresowanych: więcej o Zofii Stryjeńskiej można przeczytać w Wysokich Obcasach.