Dlaczego właściwie mamy dbać o siebie i otoczenie? Dlaczego nie wrzucamy plastikowego opakowania do pojemnika na szkło? Dlaczego koleżankom nie przyklejamy do włosów gum do żucia? Dla kogo dbamy o sprawność fizyczną i ogólnie – zdrowie i dobre samopoczucie?
Jeśli nie zachowujemy się przyzwoicie, bo tak zostaliśmy wychowani w domu, robimy to, aby być dobrymi klientami – aby spełniać oczekiwania firm. One prześcigają się w tworzeniu gotowych recept na godne życie dobrej jakości – dla niesfornego dziecka, „białego kołnierzyka” czy weekendowego klienta hipermarketu.
Czasem przybiera to formy groteskowe w postaci „etykiety żucia gumy”, która jest podawana jako element nowej „subkultury dziecięcej”. Autorzy tego pomysłu mają wyjątkowo pesymistyczne zdanie na temat poziomu naszego wychowania. Subkultura to wszak rodzaj „podkultury”, negującej część powszechnie akceptowanych zachowań. Czyżby dobre wychowanie było aż tak źle widziane w Polsce?
Gumami należy częstować – tak głosi jedna z zasad etykiety. Pod charakterem promocyjnym tego postulatu kryje się całkiem sensowna zasada, aby promować zachowania altruistyczne. Może to jedna z jaskółek marketingu syntonicznego, o którym mówiła Beata Mazurek-Kucharska?
Rynek kosmetyków, zdrowej żywności czy suplementów diety nie byłby tym, czym jest, bez przekształcenia stylu naszego życia. Na przykładzie tych branż widać najlepiej edukacyjną siłę marketingu. Dzięki wyrafinowanym technikom perswazji reklamowej dokonało się wiele pozytywnych zmian w naszym życiu.
Ważne jest jednak, aby klient pozostawał w przekonaniu, że to on jest podmiotem własnych decyzji, że nie robi tego wszystkiego pod wpływem reklamy. I to chyba również się udało: przecież Polacy twierdzą, że nie lubią reklam i im nie ulegają. To dopiero finezja.