Spotkania Kraków PR stają się coraz ciekawsze. Nie pochwaliłem chyba jeszcze, ale również prezentacja projektu podczas Kongresu PR w Rzeszowie należała do najbardziej interesujących i profesjonalnych, jakie można było tam usłyszeć. Efekt działania po roku jest imponujący. A wydawałoby się, że krakowski spleen to trwała właściwość tutejszego środowiska. Jednak nie, czego dowodzi swoiste przebudzenie branży PR oraz, nie zapominajmy, agencji interaktywnych, spotykających się podczas Grilli IT (choć tu od dawna nic nowego się nie wydarzyło).
Oba te rodzaje spotkań poszerzają swoją tematykę, wychodzą poza sugerowane nazwą tematy. Z jednej strony przyciąga to coraz liczniejszą publiczność, z drugiej – rzeczywistość komunikacji marketingowej jest obecnie zbyt złożona, aby petryfikować ją w podręcznikowych podziałach.
Ostatnio mieliśmy okazję wysłuchać między innymi Marka Tobolewskiego z Eskadry (billbordowy.blox.pl) na temat czegoś, co nie ma jednej zbiorczej nazwy, ale występuje pod pojęciami subvertisingu, adbustingu, culture jammingu (prezentacja jest do pobrania ze stron Stowarzyszenia). Chodzi o aktywność parodiującą działania reklamowe bądź posługującą się zastanymi kodami komunikacji masowej i propagandy, aby szerzyć własne idee niejako pasożytniczo na komercyjnej tkance.
Marek sięgnął do historii, aby pokazać, że samo zjawisko nie jest wcale tak nowe, że złośliwy, pastiszujący komentarz do oficjalnej propagandy pojawiał się już wcześniej, a na naszym, polskim podwórku szczególne zasługi położył ruch oporu podczas drugiej wojny światowej.
Z bardziej współczesnych zjawisk: Marek nawiązał do Pomarańczowej Alternatywy, a potem był już przegląd działań AdBusters, konsekwencji „No Logo” Naomi Klein, ruchu Yes Menów, którzy podszywają się pod istniejące instytucje i wprowadzają spore „turbulencje” w ich przekazie. Była też mowa o ruchu „i huj”, działaniach Radykalnej Akcji Twórczej i Petera Fussa albo środowisk feministycznych przeciw spaczonemu wizerunkowi kobiety w outdoorze. Przykłady, hasła i terminy są w prezentacji.
Marek podawał kilka sugestii, jak ewentualnie walczyć z parodiami reklam własnych firm, nie wykraczało to jednak poza standardowe zalecenia znane nam choćby z dyskusji o trollach internetowych, które, interpretowane przez Olsa, wpisują się właśnie w przywoływany tu przez Marka ruch. No, może sugestia walki z konkurencją tymi metodami wykraczała.
Mam nadzieję, że prezentacja zamieni się w artykuł i będziemy mogli go opublikować.
W całej tej problematyce najistotniejsze jest przenikanie się świata protestu i reklamy. Aktywiści często rekrutują się spośród pracowników agencji reklamowych, którzy być może w ten sposób odreagowują swój udział w komercjalizacji świata?
Przepływ idei jest obustronny, bo przecież techniki znane z tych ruchów są wykorzystywane w praktyce marketingowej coraz częściej nawet w naszym kraju. Marketing partyzancki, ambient media, flash moby, vlepki – to już przecież niemal standardowe narzędzia dotarcia do pewnych grup docelowych.
A poniżej – co już o culture jammingu i parodiowaniu reklam pojawiło się w naszym serwisie:
Zabawy z kodami
Złośliwy chichot
W krzywym zwierciadle
Najwięcej chyba można znaleźć w Think-a-Head w artykułach Marcina Wilkowskiego
Drugim tematem, który – co tu ukrywać, budził więcej emocji wśród praktyków public relations, był lobbing. O tym wkrótce.