Jak podało BBC, polski pracownik tymczasowy próbował szantażować jeden z brytyjskich zakładów mięsnych na podstawie własnoręcznie spreparowanych zdjęć. Wykonał je wszystkie przy pomocy telefonu komórkowego. Wszystkie podobno były aranżowane i zdaje się w miejscu pracy, gdyż zgodnie z datą wykonania wszystkie zostały wykonane na terenie firmy i w czasie pracy szantażysty. Było w sumie 819 zdjęć i 23 krótkie filmy. Polak zamierzał sprzedać je konkurencji, jeśli nie otrzyma stosownej pomocy finansowej od firmy. Pierwszym żądaniem zaś była praca na etat dla niego i jego znajomych.
Zagrożeniem dla wizerunku firmy są nie tylko blogi niechętnych lub rozczarowanych konsumentów, lecz również pracownicy, którzy świadomi są niebezpieczeństwa płynącego choćby nawet z fałszywych oskarżeń.
Komunikacja wewnętrzna i dbanie o pracownika ma sens, gdy jest on na etacie. Nikt nie będzie „lojalizował” pracowników tymczasowych. A to właśnie oni nie mają wiele do stracenia planując tego rodzaju działania. Niestety firmy wolą bardziej inwestować w działania CSR przynoszące zysk ich publicznemu wizerunkowi, przy jednoczesnym zmniejszaniu zatrudnienia we własnej firmie.
Tu pojawia się problem, jak spowodować, żeby pracownicy tymczasowi traktowali swoje zajęcia z należytą starannością i dbaniem o dobry wizerunek firmy. Można im wprawdzie zabronić posiadania w pracy komórki, ale nie jest to żadne rozwiązanie. Można zwiększyć kontrolę, montować kamery i inteligentne systemy monitoringu, to jednak podobno wcale nie poprawia osiąganych rezultatów.
Może rozwiązaniem byłoby CSR skierowane na własne „zasoby ludzkie”? Z punktu widzenia PR to jednak żadna korzyść: przyjmuje się, że pracodawca ma zapewnić dobre warunki, więc informacja, że komuś się dobrze pracuje, jest żadną informacją. Wszyscy oczekujemy wpadki pracodawcy. Nawet najnowsza reklama McDonald’s została w ten sposób potraktowana przez Mediafuna.
To pracownik jest zagrożeniem. Z komórką. Także dla PR-owca.