O dwóch takich… a właściwie o jednym e-mailingu
Nie przepadam za długimi, tekstowymi e-mailami reklamowymi. Jest pewna kategoria specjalistów, która udowadnia, że należy pisać właśnie jak najdłuższe teksty reklamowe. Zazwyczaj jednak poziom argumentacji i rodzaj chwytów w nich stosowanych jest zawstydzająco niski, choć być może w pewnej grupie docelowej daje to odpowiednią skuteczność. Ja czytam je wyłącznie po to, żeby poczuć to wewnętrzne zażenowanie.