Zauważyli Państwo, że w marce można właściwie zmieścić cały świat? Jedna z popularnych teorii mówi, że pewne wartości dodane wraz z rozwojem produktu i wpływem konkurencji stają się po chwili własnościami samej marki. Wtedy znów trzeba poszukiwać w otoczeniu rynkowym tych wyjątkowych elementów, które pozwolą odróżnić się od konkurencji. I tak w koło Macieju. Dobrze, że produkty w końcu umierają.
To, czym obdarzymy nasz produkt, jest kwestią wyobraźni, szerokości widzenia, strategii i oczywiście rachunku ekonomicznego. Wszyscy na przykład widzą potencjał multimediów w Internecie. Stacje radiowe mają kamery w studiach, gazety wydają podcasty z własnych audycji radiowych.
Jednak siła oddziaływania telewizji jako idei jest tak wielka, że to ona pewnie zwycięży także na tym polu. Własne kanały telewizyjne uruchamiają portale. Można też te wszystkie formy rozrywki łączyć nie dla niej samej, ale w celu promowania produktu. Dodać kryminalną intrygę i sprzedawać odzież. Głód fabuły zbuduje wierną publiczność.
Słynne osoby, czyli celebryci, jak je teraz nazywają gazety, również mogą stać się elementem innej marki. Gdy na przykład wspierają kampanię społeczną lub ich twarz zostaje wynajęta na potrzeby jogurtu, pewne ich własności dopasowują się do marki jak puzzle.
Prawie nie ma już produktów. Coraz mniej jest też marek bez rozrywki. Jeśli o czymś można porozmawiać, wcześniej czy później rozpocznie się jego ewolucja w naszych głowach.