Drugi dzień rzeszowskiego Kongresu PR to nadal autoanaliza branży, wskazywanie jej słabości, skaz na wizerunku oraz umacnianie poczucia elitarności i wyjątkowości. Jak to przedstawił Marek Wróbel, od początku w Rzeszowie starają się mówić o istocie zawodu, o etosie, o nich samych, nie o klientach, nie o technologiach. Tak też było.
Uczestnicy mieli sobie odpowiedzieć na pytania, jaka jest ich rola w społeczeństwie medialnym, czy PR jest istotnym czynnikiem obrotu gospodarczego, czy faktycznie steruje przepływem informacji oraz czy wpływa na system demokratyczny. Czy ważniejsze jest w branży wspieranie biznesowych celów szefów korporacji, czy poczucie misji? Czy nie zajmują się jednak wspomaganiem sprzedaży produktów i idei, stanowiąc tańszą formę reklamy bądź wsparcie działów marketingu.
Te kwestie przybrały najradykalniejszą postać w pytaniu, czy piarowcy są kapłanami nowego, wolnego, tolerancyjnego, świadomego świata, czy tylko jedną z wielu profesji powstałej w wyniku potrzeb rynku. Dotychczas takie pytania stawiali sobie dziennikarze – i może jest sens, aby zadawali je sobie również piarowcy, skoro to oni są źródłem bardzo wielu publikacji prasowych.
Tylko że etos pracy niezależnego dziennikarza siłą rzeczy musi różnić się od etosu pracy usługodawcy biznesowego. A usługodawca nigdy nie stanie się niezależnym dziennikarzem. Pomyślmy zresztą „niezależny specjalista public relations” to nie to samo co „niezależny dziennikarz”. Ten drugi, jeśli nawet bezrobotny, nadal może bywać w mediach i być wysłuchiwany jako doceniany publicysta. Piarowiec niezależny to piarowiec bez klientów – sens relacyjny jego zawodu wyklucza możliwość myślenia o niezależności.
Bywając na wielu kongresach marketingowych, dotyczących zarówno reklamy ogólnej, jak i marketingu bezpośredniego bądź nowych technologii, nie spotkałem się z podobnym podejściem. Zazwyczaj branża określa się w relacji do konsumenta, mówi się o dialogu, o budowaniu relacji z klientami, ostatecznie o budowaniu świadomości marki. Zawsze jednak to klient jest na pierwszym miejscu. Może coś mnie ominęło, ale poczucie misji poza PR jest w służbie klientowi, nie w aspiracji do współrządzenia światem polityki i korporacji.
Następny wkrótce: o tym, jak siebie postrzegają specjaliści PR, gdy nie myślą już zupełnie o klientach, a o sobie samych.
1 thought on “Grupa wsparcia”