Marketing

Już wiedzą, jeszcze nie płacą, ciągle się boją

Jak pokazały wyniki badań Coremetrics przeprowadzone wśród specjalistów marketingu czołowych firm internetowych i e-commerce opublikowane końcem października, za zainteresowaniem Web 2.0 nie idą ani działania, ani budżety.


Choć social media marketing (marketing w obszarze Web 2.0) jest postrzegany przez 78 proc. respondentów badania Coremetrics w USA jako element istotnej przewagi konkurencyjnej, tylko 7,75 proc. budżetu przeznaczonego na działania on-line jest kierowane właśnie na niego (na reklamę on-line idzie 33 proc. budżetu).

Niemniej są pewne jaskółki (w USA). Spośród odpytywanych firm, połowa już zaimplementowała mechanizmy pozwalające tworzyć zawartość przez użytkowników (UGC lub recenzje), prawie jedna trzecia – blog, a jedna czwarta – kanał RSS, natomiast w planach na 2008 rok również połowa zamierza stworzyć mechanizmy UCG, a na blog, sieci społeczne i RSS ma chrapkę po 20 proc. marketerów.

Nie jest może tak źle, bo nawet SEO, wymieniana jako priorytetowa, w budżetach lokowała się na czwartym miejscu.

Web 2.0 pozostaje nadal terra incognita: może okazać się zarówno płodnym czarnoziemem, jak i bagniskiem, w którym firma utopi środki możliwe do efektywniejszego wykorzystania gdzie indziej.

Pisze o tym również Krzysztof Urbanowicz przywołując kasandryczne głosy o końcu Web 2.0, zwracając uwagę na niebezpieczeństwo dla marki wynikające z lokowania reklam w serwisach UCG.

Cóż dodać. Znana jest obawa przed oddaniem marki w ręce klientów. Obszernie i interesująco pisał o tym Alex Wipperfürth w książce „Brand Hijack” (recenzja w Marketingu przy Kawie).

Niemniej wiele wskazuje na to, że trendy w rodzaju prosumentyzmu, customer made, DIY będą coraz więcej znaczyły, a wolontariat konsumentów zmieni oblicze niejednej marki. Ten „wolontariat” jest ważny – ludzie chętnie mówią o produktach, potrafią też sobie (no, może nie wszyscy) jasno i wyraźnie przedstawić, czego dokładnie potrzebują. Jeśli jeszcze damy im narzędzia pozwalające wymieniać poglądy albo mieć wpływ na sam produkt – zdobędziemy przewagę. Tylko że to jest podobnie jak z każdym chyba wolontariatem – znajdziemy w nim 1 proc. najaktywniejszych, 9 proc. wspierających sporadycznie i resztę, która biernie korzysta (jak kiedyś słyszałem z ust wikipedysty). Tu nasuwa się wniosek, że trzeba tak pozycjonować tych najaktywniejszych, żeby ich naśladowanie znalazło się wśród potrzeb pozostałych 99 proc.

„Marka rozszerzona” nowoczesnego marketingu obejmuje zatem również prosumentów.

1 thought on “Już wiedzą, jeszcze nie płacą, ciągle się boją”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.