Kształcenie akademickie nie nadąża za zmieniającym się rynkiem: stanowi refleksję ex post nad tym, co już było, zostało sprawdzone i być może nawet minęło. Nie dostarcza wiedzy praktycznej, nie przygotowuje dostatecznie do pracy we współczesnej agencji reklamowej czy interaktywnej.
Dlatego wszystkim tym, którzy wiążą swoją przyszłość z branżą reklamową warto zaoferować kształcenie odpowiednie do ich oczekiwań, praktyczne, poparte rzeczywistymi przykładami z rynku, przedstawianymi przez praktyków.
Dlatego w Krakowie powinna powstać szkoła reklamy interaktywnej – stwierdził Dawid Szczepaniak z Opcomu na otwarcie ostatniego Grilla IT. Interaktywnej w znaczeniu „internetowo” interaktywnej, nie jakiegoś tam marketingu bezpośredniego czy marketingu relacji.
Wizja, jak ją sam określił Dawid, spotkał się z zainteresowaniem publiczności, choć od razu padł zarzut, że już coś na kształt proponowanego rozwiązania istnieje. Jest nim Akademia Empathy, projekt edukacyjny skierowany do studentów AGH, głównie informatyków.
Nowy projekt jest przeznaczony do całkiem innej publiczności, ma kształcić copywriterów, art directorów i accountów. Informatycy mają gdzie się uczyć w Krakowie. To ma być takie coś na wzór Miami Ad School lub warszawskiej Szkoły Mistrzów Reklamy (nawiązującej zresztą do tego modelu). Tylko ograniczone przede wszystkim do reklamy i marketingu internetowego.
Rozwój branży jest tak szybki, iż wciąż brakuje rąk do pracy. Co więcej, gdy się trafią, powinny być już jakoś wykwalifikowane. Na razie na rozmowy rekrutacyjne przychodzą ludzie nie mający pojęcia o kampaniach reklamowych, briefie, a graficy po ASP nie czują reklamy (w tym internetowej), czy nawet samego Internetu. Dzięki nowej szkole małe agencje przestaną też finansować rozwój zawodowy ambitnych młodych twórców, którzy i tak na koniec podkupywani są przez większe agencje – podkreślał Dawid.
Oczywiście chodzi o to, żeby szkoła była w Krakowie. Warszawa już ma własną placówkę, gdzie podobno nawet jest jeden specjalista z branży interaktywnej (Artur Gortych). „Prowincja” jednak rozwija się coraz prężniej i powinna zapewnić na miejscu odpowiednie warunki. Zwłaszcza że know-how już jest. Wystarczy, żeby krakowskie agencje interaktywne zaczęły współpracować.
Tylko czy rzeczywiście nie można tego robić w ramach istniejących już szkół?
I czy rzeczywiście jest szansa, że agencje ostro konkurując na co dzień, będą chciały w tym zakresie współpracować?
Ostatnio słyszę od znajomych, którzy podjęli studia podyplomowe „w Tisznerze”, że tam jest nie najgorszy poziom nauczania (szczególnie PR-owcy nie mają powodów do narzekań). Wśród wykładowców są praktycy zarówno reklamy, jak i public relations. O Polish Open University też słyszałem pochlebne opinie. Nie jest tak, żeby nie było gdzie zdobyć wiedzy. Chodzi jednak również o kontakty, poznanie branży, standardów współpracy wypracowanych codzienną praktyką rynkową.
Nie wiem, czy to się uda, czy można przezwyciężyć partykularyzmy agencji – może prościej rozpocząć współpracę z już istniejącymi placówkami edukacyjnymi (jak SMR z Koźmińskim). Sytuacja byłaby klarowniejsza.
Szkoła reklamy interaktywnej pozostaje na razie wizją Dawida, apelem rzuconym bez szczegółów. Jeśli coś się wykluje, na kolejnych Grillach poznamy szczegóły.
1 thought on “Wizja Dawida”