Powyższy tytuł to jedno z określeń Krakowa, jakie pojawiło się w analizie przedstawionej podczas ostatniego spotkania Kraków PR. Przedstawiciele krakowskiej branży public relations przygotowali szczegółową analizę wizerunku Krakowa (na podstawie publikacji prasowych) oraz swe rady i zalecenia dotyczące przyszłej promocji miasta. Mieli to szczęście, że na spotkanie wpadł Marcin Helbin, rzecznik prasowy prezydenta miasta.
Szczęście nie trwało długo: sugerowane przez prelegentki, Agnieszkę Kanię oraz Karinę Grygierek, określenie mające definiować strategię promocji, czyli znane skądinąd hasło „magiczny Kraków” zostało odrzucone od razu, natychmiast i z dużym zdecydowaniem przez Helbina: miasto nie ma się kojarzyć (zdaniem rzecznika) z jakimkolwiek pojęciem związanym z konserwatyzmem i zamknięciem.
W ramach obrony kolorytu lokalnego prelegentki wspominały też o imprezach w rodzaju marszu jamników, festiwalu zupy czy pierogów, co również spotkało się z ostrym sprzeciwem rzecznika. Jego zdaniem lepszym pomysłem jest promowanie kilku spektakularnych imprez, wpisanie się w kalendarz ogromnych festiwali, ale bardziej jak Open’er niż festiwal Coca-Coli, ostatecznie sięganie po gwiazdy w rodzaju Greenawaya. Jednym słowem – jesteśmy wielcy i otwarci.
Cała sprawa przybrała inny obrót już następnego dnia, gdy w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł na temat tego, że nad wizerunkiem miasta będzie pracowała Eskadra – nie ma zaś nic ani o możliwym wykorzystaniu wyników społecznej pracy krakowskiej branży PR, ani o ewentualnej współpracy z nią. Niemniej, w relacji na stronach Kraków PR, nadal jest deklaracja współpracy pijarowców z miastem. Zobaczymy, czy raport przyda się na coś agencji reklamowej.
Niewielki cytat:
„Prawdopodobnie nasze miasto będzie się teraz reklamowało hasłem „Kraków. Genius Loci” albo „Kraków. The City”, czyli „Kraków. TO miasto”. – To oczywiście nie są jeszcze ostateczne pomysły, ale chodzi nam właśnie o motyw, który będzie przyciągał inteligentne osoby. Nawet jeśli „genius loci” nie będzie dla nich zrozumiały, to szybko sprawdzą w słowniku, o co chodzi – wyjaśnia Zmyślony.
[…]
Drugim założeniem promocyjnym jest budowanie obrazu Krakowa jako miasta dobrego do założenia firmy, która będzie zatrudniać świetnie wykształconych prawników, informatyków, ekonomistów czy architektów. Bezlitosne dla magistratu są jednak realia. Przecież to obecnie rządzącym miastem udało się kilka miesięcy temu zniechęcić firmę Google do założenia polskiej siedziby w Krakowie.”
Warta przywołania jest typologia turystów przedstawiona przez prelegentki. Ma ona posłużyć do konstruowania media relations:
- Turysta alternatywny
- Turysta clubber
- Turysta kolekcjoner – do tego zapalił się sam Helbin, uznając, że propozycje galerii, Des, a szczególnie targowiska staroci z Placu Żydowskiego to godne obiekty walki o tego, dość specyficznego, ale na pewno bogatego turysty.
- Turyści rodzice z dziećmi
- Turysta student
- Turysta miłośnik kultury
- Turysta pielgrzym – tego Helbin kompletnie odrzuca, wyrażając się o nim, że przyjeżdża z własną butelką wody mineralnej, własną kanapką, nie zostawia tyle pieniędzy, co młody angielski uczestnik wieczorów kawalerskich. Pielgrzym nie wart uwagi, bo miasto na nim nie zarabia. Miasto woli pijanych Anglików.
- Turysta luksusowy
- Turysta standardowy
Prezentacja uszczegóławiająca ją jest do pobrania ze strony Kraków PR.
Magia to pojęcie wieloznaczne, obecnie bardziej związane z New Age i pewnymi niewątpliwymi walorami okultystycznymi miasta, nie zaś z wstecznictwem. Potencjał turystyczny w nim niewątpliwie tkwi: jest i kabała, i Twardowski, i czakram, i magiczny kamień z Golgoty w sanktuarium łagiewnickim, a nawet smok. Prawdopodobnie prelegentkom nie o to rozumienie chodzi. Wydaje się, że „magiczny Kraków” i „Genius loci” nie leżą zbyt daleko od siebie. Zobaczymy za dwa tygodnie, gdy zostanie przedstawiona oficjalna strategia miasta.
Niemniej widać, że miasto w osobie rzecznika woli jednak stawiać na spektakularne koncerty i angielskich pijaków (tych prelegentki nawet nie zaliczyły do grup turystów, o których należy zabiegać).
1 thought on “Zubożała ciotka, do której wpada się na herbatkę”