Wczoraj od znajomego dostałem wiadomość, że znikają przeróbki reklamy BPH „Obsługa klienta” z YouTube. Przez głowę przemknęła mi myśl, że to jest właśnie słabość marketingu wirusowego w dobie takich serwisów. Drzewiej pliki wędrowały e-mailem bądź były do pobrania ze stron (sami zamieszczaliśmy w Marketingu przy Kawie co smakowitsze reklamy i ich przeróbki), teraz już tylko śle się linki. Jako że jest zaledwie kilka centrów wymiany, wydawać się może, że zablokować je łatwo. I faktycznie, wczoraj z trudem udało mi się znaleźć jeden z ostatnich spotów (ale na DailyMotion).
Dziś jednak całkowicie zmieniłem zdanie – nic nie powstrzyma wirusa, a akcja firmy może łatwo obrócić się przeciwko niej samej.
Tak dla porządku sprawdziłem, czy jest choć oryginalny spot (też chciałbym go zachować). I co?
Otóż oryginału ani na lekarstwo, nigdzie na YouTube go nie widziałem, za to przeróbka pojawiła się w o wiele większej liczbie kopii niż było dostępnych jeszcze wczoraj. To oznacza, że ktoś gromadzi jeszcze spoty i pilnuje, aby nikt nam nie popsuł zabawy. I tych skrzętnych chomików jest więcej.
Efekt jest przeciwny do zamierzonego (a motywowanego przez bank ochroną praw autorskich). Nie ma oryginału, pozostały tylko liczne kopie. Sytuacja jak z podręcznika postmodernizmu.
Jak widać, kopie dodawane są na bieżąco
fakt, wystarczy wrzucić haslo do mister G 🙂
mimo że czegoś takiego oczekiwałem i tak mnie rozśmieszyli 🙂