Wstydliwy temat
W rozmowach na temat Web 2.0 wypada zauważyć, że to jakiś nieokreślony projekt, bańka mydlana albo nowa chwytliwa nazwa marketingowa. Nie należy sugerować, że wiadomo, o co w tym chodzi. A już broń Boże podać jakąś definicję (która nota bene nie istnieje, jak wszyscy wiedzą). W tym nawet tkwi trochę racji, bo gdy mamy definicję, szybko okazuje się, że w jej zakres wpada coś, czego nie chcielibyśmy, a wypada coś innego. Taka zbyt krótka kołderka,…